Stoi w Cisowie kościołek murowany, gontem kryty…” – pisał ksiądz Jan Wiśniewski, historyk który poznał każdy kamień świętokrzyskiej ziemi. My powiemy, że stał bo dziś świątynka inaczej wygląda. Parafialny kościół pod wezwaniem św. Wojciecha jest fundacją z roku 1758, za którą stoi krakowski biskup Andrzej Załuski. Budowę kościoła ukończono w 1812 roku, a konsekrował go cztery lata później biskup kielecki, Wojciech de Boża Wola Górski.
Cisowska świątynia jest jednonawowa, z krótkim jednoprzęsłowym prezbiterium o równej z nawą szerokości. Na osi prezbiterium dostawiona jest od północy zakrystia, od południa zaś trzykondygnacyjna wieża – dzwonnica, z wysokim barokowym hełmem. Wnętrze świątyni jest pełne figur świętych, apostołów, scen biblijnych – dla niepiśmiennych wiernych sprzed wieków stanowiło to codzienną katechezę. W barokowym – z elementami klasycyzmu – ołtarzu głównym znajduje się obraz Ukoronowania Matki Bożej i św. Wojciecha.
W bocznych ołtarzach po prawej stronie – obraz Ukrzyżowania Pana Jezusa z klęczącą pod krzyżem św. Marią Magdaleną, po lewej ołtarz z obrazem św. Andrzeja.
Swoistą ciekawostkę kościelnych wnętrz stanowi rzeźba przedstawiająca diabła – pokonanego, powalonego na ziemię i przyciśniętego stopą Archanioła Michała. Na domiar wszystkiego czart jest prezbiterium, ale żeby się dowiedzieć, skąd się tam wziął musimy oddać głos legendzie.
Było to tak, że w zamierzchłych czasach mała wioska Cisów przyciągała swym urokiem i zasobem leśnym wielu możnych panów z Krakowa, którzy polowali tu na zwierzynę. Wraz z nimi przyjeżdżało też duchowieństwo, a wśród nich krakowscy biskupi, którzy największy problem mieli z brakiem miejsca na odprawianie mszy świętej. Najbliższy kościół był z jednej strony w Rakowie, a z drugiej strony w Daleszycach, dlatego też postanowili ze swoich własnych funduszy wybudować mały kościół.
Okazało się jednak, że budowniczowie mieli nie lada problem z budową – zamieszkującemu cisowskie lasy czartowi w ogóle to nie odpowiadało. To, co murarze wybudowali w dzień, w nocy zły obracał w gruzy. Po naradzie księży, biskupów i tamtejszej ludności postanowiono przenieść budowę w inne miejsce o kilkadziesiąt metrów dalej. Dopiero tam spokojnie i bez przeszkód dokończono budowę.
Na pamiątkę tych wydarzeń postanowiono umieścić obok ołtarza figurę diabła, która znajduje się tutaj po dziś dzień.
Kościół w Cisowie doskonale znali partyzanci z oddziału „Wybranieckich”. Ich działania i szczególne związki z cisowską parafią upamiętnia wmurowana w ścianę kościoła tablica. Chłopcy Barabasza kontynuowali miejscowe tradycje z lat 1863 – 64, kiedy to Cisów był ośrodkiem działań powstańczych, a kwaterę miał tutaj generał Józef Hauke Bosak.
Z Cisowem związana jest także postać Jana Chryzostoma Paska – autora słów: piszę nie kronikę, ale dukt mego życia… zapewne w odniesieniu właśnie do słynnych „Pamiętników”.
Chociaż od cisów nazwa miejscowości pochodzi to dzisiaj cisów tu już prawie nie ma. Sto lat temu cisy też już były rzadkością, ale ksiądz Jan Wiśniewski – znakomity historyk widział je żywe, rosnące w ogrodzie przed plebanią lub przetworzone na stropowe belki w saloniku tejże plebanii. Na jednej z nich wycięta była data 1760.