Kościół Świętej Katarzyny Aleksandryjskiej w Świętej Katarzynie

Kościół Świętej Katarzyny Aleksandryjskiej w Świętej Katarzynie

1 Day

Gęste, leśne ostępy dzisiejszej Puszczy Świętokrzyskiej, gościńce którymi przed wiekami przemieszczali się nie tylko kupcy, ale i legendarni już dziś zbójcy, w kniei zaś myśliwi i bartnicy. Witamy w Świętej Katarzynie, która przegląda się w burzliwej, kipiącej wieczyście wodzie źródła świętego Franciszka.  

Prawdopodobnie już w XII wieku te puszczańskie tereny stają się własnością biskupów krakowskich, co ma być zadośćuczynieniem poczynionym przez Władysława Hermana za zbrodnię jego brata Bolesława Śmiałego. Z rozkazu tego ostatniego zamordowano biskupa – Stanisława ze Szczepanowa. Biskupi szybko przystąpią do pracy misyjnej i osadniczej, w wyniku której padł las – leśne tereny przeznaczono pod pola uprawne i biskupie siedziby czyli Kielce, Tarczek aż po Iłżę. Jedna z dróg łączących biskupie włości biegła terenem dzisiejszej miejscowości. Początki osady i kościoła łączy postać pana rycerskiego stanu Wacława, który – jak głoszą legendy – przybył tu w 1399 roku i przy pomocy benedyktynów z Łyśca wystawił skromny, drewniany kościółek. W jego sercu pozostawił figurkę Świętej Katarzyny Aleksandryjskiej przywiezioną ongiś przez jego przodka.

W drugiej połowie XV wieku stanęła tu już murowana świątynia, przy której w roku 1480 osiedlą się bernardyni. W XVI wieku świątynkę strawił ogień, rozbudowana w XVII wieku przetrwała do wieku XIX, by znów ulec płomieniom. Zabudowania spłonęły niemal doszczętnie – udało się uratować jedynie zakrystię, cele zakonne i cześć korytarzy. Nad odbudowanym ponownie sacrum opiekę sprawowały już wtedy siostry bernardynki, gospodarzące tu do dziś – znalazły tu swoje miejsce w 1815 roku za sprawą dekretu biskupa kieleckiego Wojciecha Jana Józefa de Boża Wola Górskiego.

Przybyły do wyjątkowo ciężkich warunków, klasztor zionął chłodem i wilgocią – pisała Barbara Wachowicz, a one zaopiekowały się tym miejscem tak, że Stefan Żeromski w Puszczy Jodłowej nie krył zachwytu pisząc o wychylających się poza mur kwitnących jabłoniach czy też najcudowniejszych liliach zdobiących ołtarz męczennicy Katarzyny. Oddajmy mu zresztą głos:

Zasadziły za klasztorem swym ogród ozdobny, gdzie (…) potok, w łożysko ujęty, ze szmerem przelewał swe wody wskroś ogrodu, wielki i ciemny las trzymał w swym łonie ten rozkwitły wirydarz. 

Po upadku Powstania Listopadowego władze rosyjskie obrały sobie tutejszy klasztor za miejsce odosobnienia dla kobiet skazanych za przestępstwa polityczne, ale i Powstanie Styczniowe nie ominęło tego miejsca – siostry wspierały i gościły oddziały powstańcze walczące m.in. pod szablą płk. Karola Kality Rębajły.

XX wiek przyniósł zawieruchę II wojny światowej, kiedy to z pomocy nieustraszonych bernardynek skorzystali żołnierze Armii Krajowej. Od maja do lipca 1943 roku część klasztornych pomieszczeń zajmowała żandarmeria niemiecka pod dowództwem Alberta Schustera, a klasztor stal się nie tylko bazą wypadową do pacyfikacji okolic, ale także katownią – na tyłach starego eremu rozstrzelano w tym czasie dziesiątki ludzi.

Spójrzcie – wejścia do kościoła strzegą cisy – drzewa objęte ochroną jeszcze przez Władysława Jagiełłę. Do przyklasztornego kościoła prowadzą krużganki, okalające niewielki wirydarz – obejście to jest efektem XVII wiecznej przebudowy i stanowi dziś najbardziej widoczną zabytkową cześć klasztoru. Z niewielkiego dziedzińca można zajrzeć do rozmównicy, gdzie znajduje się drewniany kołowrót służący do kontaktu z siostrami.

Wejście do jednonawowego kościoła prowadzi przez misternie kutą XVIII – wieczną kratę. W ołtarzu głównym jest krzyż wzorowany na słynnym krzyżu z bazyliki Świętej Klary w Asyżu, na prawym filarze łuku widnieje postać Świętej Katarzyny, wykonana na wzór poprzedniej – zaginionej podczas pożaru – przywiezionej przez rycerza Wacława. Przed tamtą zaginioną figurą, jak głosi legenda,  syn króla Zygmunta III Wazy zdrowie odzyskał. Wychodząc na zewnątrz zwróćcie uwagę na drewnianą belkę przy drzwiach – niegdysiejsze zabezpieczenie wejścia i krzyż łączący dwie dłonie – należą one do Chrystusa i Świętego Franciszka.

Klasztor i kościół w Świętej Katarzynie to historia sióstr, które dbały nie tylko o miejsce, ale także o mieszkańców miejscowości. W przyklasztornej szkole uczyły dziewczęta higieny, szycia, gotowania, rachunków i języka polskiego. Prowadziły internat oraz stołówkę, która przetrwała do 1962 roku.

Wyjątkowe to miejsce, bo nie przyłożył Austriak siekiery do korzenia lasów. Stoi oto wciąż dom Boży. Widać ze wszech stron białą jego wieżę w dolinie fiołkowej od lasów co z dala i bliska ciągną ku niemu (…) Jest jakoby zwornikiem, w jedność ujmującym wielorakie pustkowie. (Puszcza jodłowa)