Zbój Kak

Szlak Legend
Papirus góra

Zbój Kak

Kakonin

Zbój Kak

Żył kiedyś w Górach Świętokrzyskich pewien zbój o imieniu Kak. Choć jego imię budziło strach wśród przyjezdnych, mieszkańcy Łysogór znali go jako dobrego i sprawiedliwego obrońcę biednych i potrzebujących. Był młody, silny i niezwykle odważny. Swoją kryjówkę miał ukrytą głęboko w lesie na zboczach Łysicy. Często pod osłoną gwiazd, odwiedzał okoliczne wioski rozdając złoto oraz jedzenie ubogim rodzinom. Pewnego poranka wybrał się na przełęcz Świętego Mikołaja. Prowadziła tamtędy trudna, lecz najkrótsza droga łącząca południowe wioski Łysogór z ich północną częścią. Było to ulubione miejsce rabunku zbója. Traktem tym podążali liczni kupcy, a bardzo często korzystały z niego również karety orszaku biskupiego. Droga ta łączyła bowiem dwa miasta należące do krakowskich biskupów – Kielce i Bodzentyn.

Pewnego dnia przejeżdżała leśną drogą wspaniała karoca. Kak domyślał się, że podróżuje nią ktoś wysoko postawiony, być może duchowny wracający do Kielc. Spodziewał się cennych łupów. Bez wahania zatrzymał powóz, poradził sobie szybko ze stangretem i ochroną. Kiedy otworzył drzwi okazało się, że nie ma w środku żadnego złota ani kosztowności. Ku jego zaskoczeniu, w środku ujrzał młodą, piękną dziewczynę. Była to siostrzenica biskupa wracająca z Bodzentyna do Krakowa.

Oczarowany jej urodą, porwał ją i zabrał do swojej kryjówki pod Łysicą. Tam, wśród strzelistych jodeł i śpiewu ptaków, spędzali razem czas. Pomiędzy nimi zrodziło się głębokie uczucie. Kak zakochał się w pięknej dziewczynie, a ona zadurzyła się w silnym i przystojnym zbóju. Panienka zauroczona Kakiem postanowiła pozostać u jego boku, w otoczeniu pięknych osobliwości przyrody, rezygnując z powrotu do Krakowa.

Biskup krakowski już wcześniej słyszał o słynnym zbóju grasującym w Górach Świętokrzyskich, który niejednokrotnie okradał jego powozy. Lecz kiedy dowiedział się o uprowadzeniu swojej siostrzenicy, tym bardziej jego krew zawrzała. Postanowił wysłać zastępy swoich wojsk, aby pojmać Kaka. Jednak nikt z mieszkańców Łysogór nie chciał wskazać miejsca jego pobytu. Po długich poszukiwaniach, tropiciele w końcu natrafili na jego kryjówkę. Kiedy rycerze ruszyli w jego stronę, zbój, broniąc ukochanej, stawił im zaciekły opór, zrzucając wielkie kamienie w napastników. Lecz kiedy napastnicy użyli łuków, Kak był całkowicie bezradny. Jedna ze strzał ugodziła jego wybrankę, która rzuciła się przed niego, przyjmując cios na siebie. Dziewczyna zginęła na kolanach zbója, ratując życie ukochanego. Rozbójnik nie widząc już motywu obrony poddał się wojskom biskupim. Został pojmany i wywieziony do Krakowa. Tam sąd skazał zbója na powieszenie na krakowskich błoniach. Kiedy przyszedł dzień egzekucji i Kak stanął pod szubienicą, postanowił zaśpiewać piosenkę.

“Oj lipko, lipko na Kakoninie, kto ciebie najdzie szczęście go nie minie”.

Miał nadzieję, że wśród gapiów będzie jego siostra i zrozumie wyśpiewane słowa – wskazówkę miejsca ukrycia skarbu. Niestety nie pojawiła się tego dnia w Krakowie. Lecz był tam szklarz rodem z Kakonina. Zrozumiał słowa śpiewanej piosenki i postanowił wrócić do rodzinnej miejscowości. Znalazł wkrótce na polanie starą lipę. W którą dziuplę ręki nie wsadził, tam było mnóstwo złota i kosztowności. Chłop nie bardzo wiedział, co począć z tak ogromnym skarbem. Za poradą miejscowego księdza za część majątku ufundował w pobliskich Bielinach drewniany, modrzewiowy kościół z założeniem odprawiania mszy za ofiary rabunków. Pozostałą część postanowił rozdać ubogim.

Ponoć podczas budowy bielińskiej świątyni złe moce nocami niszczyły powstający kościół, dlatego postanowiono przenieść go na sąsiednie wzgórze. Stoi tam do chwili obecnej. Zaś w miejscu, gdzie planowano wybudować świątynię, postawiono na pamiątkę trzy krzyże, do dziś górujące nad miejscowością.
Pamiątką po zbóju Kaku jest również nazwa miejscowości położonej u stóp Łysicy, od jego imienia nazwana Kakoninem.

Geneza legendy:

Legenda o zbóju Kaku wyrosła na gruncie ludowych opowieści o rabusiach grasujących w trudno dostępnych, leśnych terenach Gór Świętokrzyskich. Tereny te, jak wiele górzystych obszarów Europy, były postrzegane jako niebezpieczne dla podróżników i kupców, z czasem obrosły licznymi podaniami o zbójnikach. Historycy wiążą niektóre z tych opowieści z wydarzeniami z XI wieku – m.in. z tragiczną historią Mieszka, syna Bolesława Szczodrego, który według legendy miał być otruty w świętokrzyskich lasach, a jego zabójcą miał być tajemniczy rycerz-rabuś – możliwy protoplasta późniejszych podań o zbójcach.

Postać samego Kaka pojawia się dopiero w 1937 roku w opowiadaniu Wojciecha Grzegorzyka ze wsi Kakonin, zapisanym przez Władysława Poleskiego jako potężnego, samotnego zbójnika żyjącego w tej okolicy. Legenda opowiada o jego działalności rabunkowej, w której dzielił się łupami z biedakami, oraz o jego tragicznej śmierci po porwaniu ukochanej biskupa krakowskiego. Opowieść wyjaśnia również powstanie nazwy miejscowości Kakonin położonej u podnóża Łysicy, której to nazwę zawdzięczamy legendarnemu zbójowi. Opowieść tłumaczy również powstanie pierwszego kościoła w miejscowości Bieliny, który miał być sfinansowany z jego ukrytego skarbu.

Szlak legend

Mapa
Papirus dół