Jaskinia Zbójecka w Łagowie
Dawno temu, w mrocznych borach świętokrzyskich, podróżowanie nie było bezpieczne. Po drogach grasowały wilki i niedźwiedzie, lecz prawdziwe zagrożenie stanowili zbójcy. Jednej burzliwej nocy zamożny kupiec wracał z Krakowa wozem pełnym towarów. Konie grzęzły w błocie, a koło furmanki ugrzęzło na dobre. Zrozpaczony, sam wśród lasu, modlił się o pomoc. Wtedy z mroku wyłoniła się tajemnicza postać. Gość obiecał pomoc, lecz zażądał zapłaty – tego, co kupiec ma w domu, a o czym jeszcze nie wie. Zrozpaczony mężczyzna nie miał wyjścia, zgodził się i podpisał cyrograf własną krwią.
Obcy – będący samym diabłem – bez trudu wydobył wóz z błota i zniknął.
Gdy kupiec powrócił do domu, dowiedział się, że podczas jego nieobecności urodził mu się syn. To właśnie jego nieświadomie oddał czartowi. Chłopiec dorastał, był mądry i dobry, lecz ojciec stale był zmartwiony. W końcu zdradził synowi tajemnicę, która nie dawała mu spokoju. Ten postanowił stawić czoła piekłu i odzyskać cyrograf. Wziął krzyż, wodę święconą i wyruszył w drogę.
W okolicach Łagowa schronił się przed burzą w jaskini. Tam spotkał starą kobietę — matkę słynnego zbója Madeja. Ten był postrachem całej okolicy, znanym z okrucieństwa i bezlitosnych napadów. Zabił nawet własnego ojca, a matkę trzymał tylko po to, by mu strawę gotowała. Gdy Madej wrócił, odkrył obecność chłopca. Już chciał go zabić, ale matka go powstrzymała, mówiąc, że chłopak idzie do samego Lucyfera. Madej oszczędził chłopca pod warunkiem, że ten dowie się co czarty przygotowały tam dla niego.
Po długiej wędrówce młodzieniec dotarł do bram piekieł. Wewnątrz panował żar, smród siarki i jęki potępionych. W sali tronowej ujrzał Lucyfera skutego łańcuchami, otoczonego lawą i płomieniami. Odważnie zażądał zwrotu umowy. Diabeł szydził z młodzieńca, lecz kiedy krople święconej wody zaczęły żywym ogniem palić mu skórę kazał chłopcu przestać, a jednemu z diabłów polecił przynieść i zwrócić cyrograf. Kiedy tamten zaś się ociągał postraszył go „madejowym łożem”. Groźba ta musiała być straszliwa, bo przerażony czart, bijąc w pas pokłony, wypadł z komnaty. Po chwili krótszej niż mrugnięcie powiek powrócił z cyrografem w dłoni. Wręczył papier młodzieńcowi, a ten spalił go w rzece lawy.
Wtedy młodzieniec przypomniał sobie o obietnicy danej zbójowi. Wychodząc, zajrzał do ogromnej sali, gdzie na środku stało madejowe łoże – narzędzie tortur tak okrutne, tak zmyślne w zadawaniu bólu, że samo patrzenie na nie budziło trwogę i cierpienie.
Było ono wykonane z żelaznej kraty, najeżone brzytwami, sztyletami, nożami i hakami. Od dołu buchały płomienie ognia, a z góry kapała rozgrzana siarka. W jednym końcu łoża wisiały klamry do podtrzymywania głowy, w drugim — do krępowania nóg. Chłopak zapamiętał ten widok, a wracając, opowiedział o wszystkim Madejowi. Zbój przeraził się wielce.
Postanowił odbyć pokutę i zerwał ze zbójectwem. Młodzieniec wbił na wzgórzu Madejową maczugę, kazał każdego dnia na kolanach chodzić do strumienia, by wody w usta nabierać i podlewać wodą zbrodnicze narzędzie. Po drodze zaś miał oddawać cały zrabowany majątek biednym. Kiedy maczuga zakwitnie i wyda owoce, wtedy wszystkie zbrodnie zostaną odpuszczone, a chłopiec – kiedy zostanie kapłanem, udzieli mu rozgrzeszenia.
Mijały lata, chłopiec został księdzem a następnie biskupem. Kiedy jako biskup krakowski wraz ze swoją świtą jechał niespiesznie ku łysogórskiemu opactwu, poczuł zapach jabłek. Na wzgórzu ujrzał starca modlącego się pod rozłożystą jabłonią. Rozpoznał w nim Madeja. Zbój wyznał swe grzechy. Z każdym wyznanym grzechem, jedno jabłko zmieniało się w gołębia, który wzlatywał ku niebu. Ostatnim i najcięższym wyznaniem było zabicie własnego ojca. Biskup rozgrzeszył starca. Jego ziemska niedola dobiegła końca. Zamknął oczy, westchnął głęboko, a jego ciało zamieniło się w proch.
Po tym wydarzeniu pozostało określenie „madejowe łoże”, które oznacza niewygodne łóżko, oraz nazwa jednej z grot w Górach Świętokrzyskich – Jaskini Zbójeckiej w Łagowie.
Legenda o zbóju Madeju ma głębokie korzenie w średniowiecznej tradycji europejskiej, sięgającej romańsko-celtyckich podań. Historia ta należy do szeroko rozpowszechnionego kręgu opowieści, znanych w Europie w około 250 wariantach.
Badacz Julian Krzyżanowski wyróżnił cztery główne wątki legendy: ojciec sprzedaje syna diabłu, młody kleryk wyrusza po cyrograf, maczuga zbója zakwita jako znak pokuty oraz rozgrzeszenie Madeja. Motywy zawarte w legendzie mają charakter apokryficzny, np. postać matki Madeja i scena ukrycia zbója przypominają opowieści o ucieczce Świętej Rodziny do Egiptu.
Szczególnie ważny jest motyw kwitnącej maczugi, który wywodzi się z apokryfów o św. Józefie – jako znak boskiego wyboru. Wersja świętokrzyska legendy różni się lokalizacją — umieszczona została w okolicach Łysicy, Świętego Krzyża i Łagowa.
Legenda ta łączy w sobie elementy chrześcijańskie, ludowe i moralizatorskie, niosąc przesłanie o możliwości nawrócenia nawet największego grzesznika.